#7 Potwór spod łóżka – Anna Gajowniczek
Bajki Na Dobranoc
Mama jak zwykle poszła do pokoju Krzysia, aby sprawdzić, czy trzeba pościelić mu łóżko i zapalić lampkę. Za oknem już dawno zrobiło się ciemno, ale dopiero teraz zbliżała się ich wieczorna rutyna. Od dawna mieszkali już tylko we dwójkę, ale przez większość czasu radzili sobie świetnie. Codzienność wypełniona obowiązkami przeplatała się z chwilami zabawy i wspólnego odpoczynku. Razem dbali o dom i chodzili do przedszkola, bo mama Krzysia była przedszkolanką. Dziś oboje mieli mnóstwo zajęć i każde z nich było już zwyczajnie zmęczone.
Mama zerknęła za okno i zauważyła, jak lekkie jak puch płatki śniegu pokrywają powoli powierzchnię parapetu. Pomyślała, że chyba nie ma wiatru, skoro opadają tak spokojnie. Uśmiechnęła się zamyślona, po czym ziewnęła porządnie, poprawiła kołdrę i poduszkę synka i zapaliła lampkę na biurku. Poprawiła sweter, bo poczuła chłód, jednak szybko wyrwał ją z zadumy głos synka.
- Mamo, jestem głodny!
Mama zeszła po drewnianych schodach do salonu i spojrzała na Krzysia, który, owinięty w koc, szeroko się uśmiechał. Za chwilę uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Na coś słodkiego jestem głodny.
- Doskonale wiesz, że już myłeś zęby, nie ma opcji – odpowiedziała mama, jednocześnie wyciągając synka spod koca. – Ubieramy się i idziemy spać.
Łaskotany Krzyś zanosił się śmiechem, aż w końcu zgodził się na ubranie go w polarowy kostium dinozaura. Kiedy tylko suwak podskoczył do samej brody, a groźny kaptur z kolcami wsunął się na głowę, Krzyś wyciągnął ręce do Mamy, aby ta wzięła go w ramiona. Po chwili, trzymając swoją, równie groźną co kaptur, maskotkę lwa w rączce, przemieszczał się do sypialni na rękach Mamy.
- Dobrze, to co dziś czytamy? – Mama zapytała Krzysia, kiedy już przykryła go kołdrą pod sam nos. – Hipopotama, Krasnale w lesie, Samotny Lew, czy coś innego?
Nie dostała odpowiedzi, więc odwróciła się w stronę łóżka. Dzień musiał być wyjątkowo męczący, bo Krzyś smacznie spał. Mama nie zastanawiając się zbyt długo, położyła się obok niego i przytuliła, postanawiając, że zostanie z nim dosłownie na kilka minut. Po chwili spała równie smacznie, co jej trzylatek.
Obudziła się, czując lodowate zimno na rękach i od razu przypomniała sobie, że otworzyła wcześniej duże okno w swojej sypialni. Dodatkowo zsunął jej się z ramion sweter. Usłyszała, jak trzaska okiennica, a więc musiał się zerwać wiatr. Spojrzała na synka, ale ten był na szczęście opatulony, w tej chwili łącznie z nosem i czołem. Już miała wstać, gdy usłyszała niepokojące skrobanie.
Drrrrap…
Drrrrap…
Drrrrap…
Zatrzymała stopę, którą chciała postawić na niewielkim, puchatym dywaniku obok łóżka. Teraz panowała cisza. Wzięła oddech, bo przez chwilę zapomniała oddychać. Kiedy już nic więcej nie usłyszała, opuściła nogi na puchaty dywan i…
MIAAAAAUUUU!!!!!
Spod jej nóg wyskoczył czarny jak noc kot z równie puchatym, co dywan, ogonem. Miaucząc ze strachu, zaplątał się w jakieś ubranie i wyskoczył z pokoju. Mama zdusiła krzyk przerażenia i popędziła za nim. Wpadła do sypialni, do której wbiegł zwierzak i zauważyła tylko, jak wyskakuje przez okno na taras. Podeszła więc szybko, zatrzasnęła skrzydło i patrzyła chwilę na zewnątrz.
Kiedy uświadomiła sobie, że przez chwilę uwierzyła w potwora spod łóżka, zaczęła się śmiać pod nosem. Zapaliła swoją lampkę nocną i poszła sprawdzić, co u Krzysia. Ten spał, zupełnie nieporuszony przygodą Mamy.
Ciekawe, czy kot przestraszył się mnie tak samo, jak ja jego? Pomyślała Mama i skierowała się do dobrze wywietrzonej sypialni, w której zamierzała najpierw sprawdzić przestrzeń pod łóżkiem.