#8 Podróżnik – Adam Kowalczyk
Bajki Na Dobranoc
Dziwna rzecz to się stała. Kiedy lato już minęło i nastały zimne wieczory, nawet nie we wrześniu, a późnym październikiem, w pewnym ogródku, zaraz obok starego domu, wyrósł mlecz. Mlecz to był niezwykły. Nie tylko dlatego, że wyrósł tak późno. Lecz dlatego, że interesował go otaczający go świat.
Pierwsze czemu się przyglądał to stary dom. Patrzył na jego ciemnobrązowe ściany i zastanawiał się, ile ten dom ma lat? Jak długo był przed nim? W tym samym kolorze, choć z mocno obdrapaną farbą, dookoła ogródka stał płot. Okna starego domu również budziły w nim ciekawość, albowiem nic przez nie nie było widać. I niczym magiczna kurtyna skrywały wnętrzności starego domu.
Dni mijały i jasne się stało, że dom jest opuszczony.
Ciemnobrązowe ściany już nie ciekawiły, a bardziej pokazywały przemijanie.
Okna nie skrywały tajemnic, a tylko uzmysławiały, że im bardziej tworzymy w naszych głowach wizję tajemniczości, tym bardziej może ona nas rozczarować, gdy odkryjemy prawdę.
A płot, który z początku dawał bezpieczeństwo, zaczął przypominać kraty więzienia.
Sam Mlecz się zmienił. Nie był już małym pąkiem. Nie był już też nastoletnim, żółtym i pełnym energii kwiatem wabiącym do siebie pełno pszczółek. Ten etap już się dla niego skończył i za chwilę miało stać się coś cudownego.
Za chwilę miał mieć dzieci.
Gdy na jego barkach wyrosły dzieci, gotowe by ruszyć i samodzielnie rozpocząć życie, czekały już tylko na podmuchy wiatru, które mogły je zabrać w następne miejsca. Niektóre poleciały poza płot, a niektóre w inne miejsce na tym samym ogródku. Lecz jeden z nich różnił się od reszty. Mocno trzymał się domu i nie chciał odlatywać. Z takim samym, jak z początku jego ojciec, zafascynowaniem oglądał stary dom, jego płot, okna i wszystko dookoła. Mlecz natomiast wiedział, że każde życie musi zatoczyć krąg, który wyznacza natura. Wyjaśnił synowi, jaki mają cel w życiu, jak wyglądała jego historia i jak trafił na ten ogródek. Nie trwało to długo i z pierwszym silniejszym podmuchem, Dmuchawiec pełen lęku ruszył, aby rozpocząć swoją przygodę.
Wiatr był na tyle mocny, że porwał Dmuchawca wysoko do góry. Dużo wyżej niż by tego chciał. Ale im wyżej był, tym więcej widział. Gdy więcej widział, tym więcej go ciekawiło, a strach, który jeszcze przed chwilą dusił mu gardło, został zastąpiony fascynacją i ciekawością świata.
Poprosił głośno, by wiatr pchnął go do przodu i tak się stało. Stary dom i jego rodzina zostały za nim. Ojciec mu mówił, co ma zrobić:
„Gdzieś osiąść, wyrosnąć, mieć dzieci i dalej sam zrozumiesz”.
Ale On teraz o tym nie myślał. Pchany przez wiatr, po chwili znalazł się przed lasem.
Las był gęsty, ale goły. Na koronach drzew prawie nie było już liści. Przelatywał między gałęziami. Patrzył na puste gniazda ptaków i na przebiegające obok niego wiewiórki, gdy nagle wiatr Go obniżył i znalazł się tuż nad leśną ścieżką. Teraz mógł dostrzec, że wszystkie liście z drzew wylądowały właśnie tu, na dole. W jednej sekundzie zrozumiał, że tu nie chce wylądować, nie może wręcz!
Tu wśród tych liści nic dobrego mnie nie czeka, proszę zabierz mnie dalej. – zawołał, a wiatr ponownie wzniósł Go ku górze i pchną poza las.
Tuż za lasem zaczynało się miasto. Tu było dużo ciekawiej. Wszędzie był ruch. W niektórych miejscach słychać było muzykę. I, pomimo iż dzień ustępował teraz nocy, nie zwalniało to rytmu miasta. Cały czas chodzili alejami ludzie. Samochody stały w korkach, warcząc i trąbiąc. Restauracje pękały w szwach, a ze sklepów ludzie wychodzili obładowani torbami.
Bardzo Mu się podobało, ale… no właśnie, ALE!!! Latał już całą noc, ale nie znalazł ani skrawka ziemi gdzie mógłby osiąść. A im niżej latał, tym bardziej smród, tłum ludzi i hałas mu przeszkadzały oraz budziły w nim niepokój.
Tu też nie – powiedział już śmielej. – Zabierz mnie, proszę, w inne miejsce.
Wiatr ponownie wypchnął Go do góry ponad dachy miejskich bloków i wieżowców. Wprost na rozpoczynający się wchód słońca. Już nie myślał gdzie, byle przed siebie, byle stąd. A wiatr jakby czytał mu w myślach. Prowadził Go do przodu bez żadnego przystanku. Wyprawa zdawała się nie mieć końca. Im dłużej wiatr prowadził go przez świat, tym bardziej Dmuchawiec był przekonany, że wiatr staje się jego przyjacielem. Byli w miejscach opustoszałych, zimnych, ale i ciepłych oraz kolorowych. Lecz w żadnym z nich nie chcieli się zatrzymywać.
Z czasem Dmuchawiec zrozumiał, że chce innego życia – że jest podróżnikiem i wiele ma jeszcze do zobaczenia.
Bo czasami tak się dzieje, że gdy poznamy odpowiednią osobę, to możemy być sobą i spełniać nasze pasje. Będąc wspieranymi i pchanymi do następnych kroków.