#11 Sosna, która leczyła – Gabriela Jasińska
Bajki Na Dobranoc
Śnieg cichutko sypał z nieba, jakby ktoś rozsypał miliony drobnych, białych gwiazdek. Świat wokół był biały, cichy i spokojny. W domu Jagody i Franka trwały przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Pachniało piernikami, skórką pomarańczową i cynamonem, a przez okna widać było światełka sąsiadujących domów. To był jeden z tych dni, gdy czuć było prawdziwą magię.
– Czas po choinkę! – oznajmił tata, wkładając gruby płaszcz. – Franek, Jagoda, kto idzie ze mną?
– Ja! – zawołał Franek, zrywając się z kanapy. Był tak szybki, że prawie przewrócił miskę z orzechami, które chrupał od rana. To były jego ulubione – orzechy nerkowca.
– Poczekaj! Ja też idę – powiedziała spokojnie Jagoda, wkładając kolorową czapkę, którą zrobiła na szydełku. Nauczyła się tego kilka tygodni wcześniej, gdy spędzała wieczory z babcią. Babcia zawsze mówiła, że szydełkowanie to nie tylko sztuka, ale i cierpliwość. – Nic nie daje takiej satysfakcji, jak coś zrobionego własnoręcznie – mówiła babcia z uśmiechem.
– Poczekajcie chwilę! – zawołała mama z kuchni. – Nie możecie iść na mróz z pustymi brzuchami!
Mama podeszła do dzieci i taty z małym, ciepłym pakunkiem. – Upiekłam małe piernikowe bułeczki z miodem. Wzmocnią wasze siły. I nie marudźcie, że wam zimno – dodała, wciskając każdemu do ręki pachnący kawałek. – Jeszcze gorące!
Franek aż podskoczył z radości. – Piernikowe bułeczki to najlepsza rzecz na świecie! – krzyknął i od razu zatopił zęby w ciepłym cieście.
Jagoda uśmiechnęła się delikatnie i schowała swoją bułeczkę do kieszeni kurtki. Czasem lubiła jeść powoli, kiedy wszyscy byli już zajęci czymś innym.
– No to w drogę! – krzyknął tata i otworzył drzwi. Mróz szczypał w nosy, a oddechy zamieniały się w małe obłoczki pary.
Rodzeństwo poszło razem z tatą do lasu. Śnieg skrzypiał pod butami, a w powietrzu unosił się zapach mroźnej zimy i wilgotnych drzew. Franek biegał do przodu jak zawsze, pełen energii i zachwytu.
– Musimy znaleźć tę najpiękniejszą! – wołał, przeskakując przez zaspy. – Dużą, gęstą i bez żadnych dziur!
Jagoda szła spokojnie obok taty, patrząc na drzewa. Lubiła ciszę lasu, bo przypominała jej
o malowanych obrazach. Kiedyś namalowała nawet las zimą, używając bieli i błękitu. Była
z siebie bardzo dumna.
Po chwili Franek znalazł coś, co go zachwyciło. – Tu! Zobaczcie, tu jest jedna! – krzyknął, wskazując palcem na idealnie gęstą, małą jodełkę.
– To prawda, ładna… – przytaknął tata, ale zanim wyciągnął piłę, Jagoda pociągnęła go za rękaw.
– Tato, spójrz tam – powiedziała cicho i wskazała palcem na coś niezwykłego.
Nieco dalej, na skraju polany, stała stara sosna. Była wysoka, rosła w pojedynkę i nie przypominała tych idealnych, gęstych drzewek, które zazwyczaj stawiali w domach. Jej gałęzie były nieregularne, gdzieniegdzie przerzedzone, a na dolnych konarach ktoś zawiesił kiedyś małe szyszki, które wyglądały jak dawno zapomniane ozdoby.
– Ale to nie jest choinka! – protestował Franek. – Jest… jakaś dziwna!
– Nie jest dziwna – odpowiedziała spokojnie Jagoda. – Jest wyjątkowa. Popatrz na nią.
Tata przyglądał się drzewu przez chwilę. Była w nim jakaś niesamowita siła. Choć przetrwało wiele zim, burz i wichur, wciąż stało prosto, jakby dumnie pilnowało lasu.
– Tato, czy możemy wybrać właśnie tę sosnę? – spytała Jagoda, patrząc na niego z nadzieją.
Franek zmarszczył nos. – Ale ona się nie nadaje! Będzie wyglądała… dziwnie w domu!
– Może warto dać jej szansę? – zapytała cicho Jagoda. – Nie zawsze to, co idealne na zewnątrz, jest najpiękniejsze.
Tata spojrzał na Franka i powiedział: – Wiesz co, synku? Może Jagoda ma rację. Czasami prawdziwe piękno tkwi tam, gdzie najmniej się go spodziewamy.
Franek westchnął. Nie był jeszcze przekonany, ale kiedy zobaczył, jak Jagoda z czułością dotyka pnia starej sosny, coś w nim drgnęło.
– No dobra… Ale ozdoby muszą być naprawdę ekstra! – stwierdził, krzyżując ręce.
Kiedy wrócili do domu, mama była zdziwiona widokiem sosny. – To… wasza choinka? – spytała, unosząc brwi.
– Tak! I będzie najpiękniejsza – odpowiedziała dumnie Jagoda.
Rodzina wspólnie zabrała się do dekorowania. Jagoda zrobiła ozdoby z papieru, Franek wyciągnął stare szyszki, które pomalował na złoto, a tata wraz z mamą zawiesili lampki.
Kiedy choinka była już na swoim miejscu, a ozdoby wisiały na gałęziach, mama weszła do kuchni i zaczęła coś szykować. Franek, zaciekawiony, zajrzał za nią.
– Co robisz, mamo? – zapytał.
– Napar z igieł sosny – odpowiedziała mama, sięgając po garnek. – To coś w sam raz na zimowe wieczory. Ma mnóstwo witaminy C, wzmacnia odporność i pięknie pachnie. Chodź, pokażę wam, jak to zrobić.
Jagoda i Franek szybko dołączyli do mamy, a ona zaczęła tłumaczyć:
– Najpierw zbieramy świeże, zdrowe igły sosnowe. Możemy wziąć te, które spadły z gałęzi, ale ważne, żeby były zielone i nieuszkodzone. Potrzebujemy około jednej garści na dwie szklanki wody.
Mama dokładnie opłukała igły w zimnej wodzie, żeby pozbyć się pyłków i zabrudzeń. Następnie pokroiła je na mniejsze kawałki.
– Teraz zagotujemy wodę. Ale uwaga, igły sosnowe nie lubią zbyt wysokiej temperatury, bo wtedy tracą swoje wartości. Dlatego, kiedy woda się zagotuje, wyłączamy ogień i wrzucamy igły do garnka.
Mama delikatnie zamieszała zawartość garnka, a dzieci patrzyły z zaciekawieniem, jak gorąca woda nabierała lekko zielonkawego koloru.
– Przykrywamy to na 10-15 minut, żeby wszystkie dobroczynne składniki przeszły do naparu – dodała mama, nakrywając garnek pokrywką. – W międzyczasie możemy przygotować coś, co sprawi, że napar będzie jeszcze smaczniejszy.
Mama sięgnęła po miód i cytrynę. – Jak napar trochę ostygnie, dodamy łyżeczkę miodu i kilka kropel soku z cytryny. Ale pamiętajcie, miód dodajemy dopiero wtedy, gdy napar nie będzie gorący, bo wysoka temperatura niszczy jego właściwości.
Franek oblizał usta. – Miód i cytryna? Brzmi pysznie!
– I zdrowo – dodała mama z uśmiechem.
Po chwili mama rozlała napar do kubków. Ciepły, delikatny zapach wypełnił kuchnię, a każdy dostał swoją porcję. Jagoda trzymała kubek w rękach, delektując się aromatem, a Franek wziął łyk i uśmiechnął się szeroko.
– Mamo, ten napar smakuje jak zima! – powiedział z entuzjazmem.
– Widzicie? Czasami natura daje nam wszystko, czego potrzebujemy, żeby zadbać o siebie – powiedziała mama, patrząc na dzieci. – Tak jak ta sosna. Nie tylko jest piękna, ale też pożyteczna.
Przepis na napar z igieł sosny:
Składniki:
- Garść świeżych igieł sosnowych (zielonych i zdrowych)
- 2 szklanki wody
- 1 łyżeczka miodu (opcjonalnie)
- Kilka kropel soku z cytryny (opcjonalnie)
Przygotowanie:
- Dokładnie opłucz igły sosnowe w zimnej wodzie.
- Pokrój je na mniejsze kawałki.
- Zagotuj 2 szklanki wody, a następnie zdejmij garnek z ognia.
- Wrzuć igły sosnowe do gorącej wody, przykryj i pozostaw na 10-15 minut.
- Odcedź napar, dodaj miód i sok z cytryny, gdy napar trochę ostygnie.
- Podawaj ciepły.
Wieczorem, kiedy wszyscy siedzieli przy choince, Jagoda powiedziała spokojnym i ciepłym głosem: – Ta sosna jest jak my. Każdy z nas jest inny, czasem mamy słabsze dni, ale razem jesteśmy silni.
Franek spojrzał na siostrę z uśmiechem. – I nawet jeśli nie wszystko jest idealne, to i tak może być najlepsze.
Tego wieczoru cała rodzina siedziała blisko siebie, ogrzana blaskiem lampek i zapachem sosny. Stara choinka stała dumnie w kącie, jakby wiedziała, że wreszcie znalazła swój dom.
Przesłanie:
Piękno i siła tkwią w prostocie, w niedoskonałości, która kryje prawdziwą wartość. Czasami to, co wygląda inaczej, może być wspaniałe, jedyne w swoim rodzaju i wyjątkowe. Bo to, co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu.